Opis:

Z racji długich wyścigów rowerowych nasz bieg rozpoczynał się dopiero o 11:00. Niby niewielka zmiana w stosunku do standardowej godziny 9:30, ale spowodowało to, że musieliśmy razem z Grześkiem zrezygnować z zawodów na 5 km w Łapach. Jednak to nie była jedyna zmiana w porównaniu do zeszłorocznego wyścigu.

Trasa również została mocno zmodyfikowana. Składała się z dwóch pętli po około 7,5 km – połowa pod górę, druga połowa w dół. Dodatkowo podbiegi urozmaicały dwa fragmenty schodów, które trzeba było pokonać.

Startowaliśmy wszyscy razem – zarówno uczestnicy krótszego dystansu (jedna pętla), jak i dłuższego (dwie pętle). Ustawiłem się za Grześkiem i starałem się trzymać jego tempo. Jak zwykle na początku biegło mi się ciężko, ale po wybiegnięciu na zbiegi było już znacznie lżej.

Na trasie kilka osób z krótszego dystansu było przed nami, ale po zakończeniu pierwszej pętli mocno się zdziwiłem, że ktoś jeszcze biegnie drugą – mocny zawodnik! Po szybkiej analizie stwierdziłem, że nie mamy szans, więc skupiłem się na swoim biegu, nadal trzymając się blisko Grześka.

Choć wysiłek nie był aż tak ekstremalny jak ostatnio w Białymstoku, tempo było zdecydowanie wyższe, zwłaszcza na zbiegach. Końcówka wyszła naprawdę dobrze – ostatnie kilometr po płaskim pobiegłem w tempie 3:30 min/km. To świetny prognostyk na przyszłość!

Zawody wygrał Kamil Młynarz, który ma życiówkę na 5000 m – 14:55. Nie dziwi więc fakt, że nie byliśmy w stanie z nim rywalizować – to zupełnie inna liga. Cieszę się jednak, że pojawił się ktoś mocniejszy – tacy zawodnicy motywują nas do dalszego rozwoju i biegania coraz szybciej!